Uśmiech Mona Lisy — czy pod wierzchnią warstwą farby kryje się inna kobieta?
Teorie spiskowe zajmują każdego dnia tysiące ludzi na całym świecie. Na ruszt brane są różne rzeczy — od kwestii 5G, poprzez tajemnicze działania rządu, a na słynnych obrazach olejnych i ukrytych na nich przekazach kończąc. Jednym z ciekawszych przykładów, jeśli chodzi o działa potrafiące rozbudzić ludzką wyobraźnię, jest Mona Lisa. Uśmiech kobiety uwiecznionej przez Leonarda da Vinci wydaje się dziwny, zbyt delikatny, może nawet skrywa w sobie odrobinę zniesmaczenia. Jedna z hipotez głosi, że pod wierzchnią warstwą farby znajduje się zupełnie inny, namalowany wcześniej obraz. Naukowcy stwierdzili tak dzięki zastosowaniu nowoczesnej technologii Lumiere. Z jej pomocą powstała rekonstrukcja, pozwalająca zobaczyć siedzącą kobietę ze wzrokiem skierowanym w bok.
Osoby zatrudnione w paryskim muzeum Luwr nie zdobyły się na skomentowanie tego odkrycia, które zostało dokonane przez naukowca Pascala Cotte. Oczywiście wygłoszone przez niego twierdzenie jest esencją wszelkiej kontrowersji. Nawet znawcy sztuki Leonarda nie są pewni, jak ocenić efekty pracy Cotte.

Lumiere Technology — nowoczesna technika fotograficzna
Ślady węglowe, jakie stosunkowo niedawno odkryto na obrazie Mona Lisy wskazują, że pierwszy szpic, jaki wykonał Leonardo da Vinci w zdecydowany sposób różnił się od ostatecznej pracy. Co więcej, na wspomnianym szkicu można dostrzec spinkę do włosów, co jest dziwne o tyle, że w czasie postawania dzieła, tego rodzaju ozdoby nie były ostatnim krzykiem mody we Florencji. Jednocześnie takie właśnie elementy nierzadko były ujmowane na portretach uwieczniających boginie lub… Matkę Boską.
Czy odkrycia te rzucają odrobinę światła na wszelkie zawiłości skupiające się wokół Mona Lisy? Absolutnie nie! Te okrycia jeszcze bardziej pogłębiają tajemnicę zawartą w tym wyjątkowym obrazie. Wiemy dzięki temu, że Mona Lisa to efekt niesamowicie długiego i skomplikowanego procesu twórczego. Trwał on z pewnością ponad dziesięć lat i obejmował co najmniej kilka różnych etapów.
Lumiere Technology pozwoliło ustalić właśnie to, że pod znaną nam warstwą fakt ukazujących Mona Lisę, znajduje się coś jeszcze, konkretnie szkic wykonany pa pomocą techniki przepróchy. Jest to technika, w której przenosi się coś coś na obraz posługując się szablonem i obsypując barwnikiem powstałe w ten sposób dziurkowane kontury.
Mona Lisa nie jest tym, za kogo ma ją świat
Okazuje się, iż Mona Lisa wyglądała kompletnie inaczej, względem tego co znamy. Odkrycia pozwoliły stwierdzić, że miała ona inną twarz, zupełnie inny strój i — co wydaje się najważniejsze — modelka wcale nie zaszczyciła Leonarda da Vinci swoim tajemniczym uśmiechem.
Pewien historyk — Andrew Graham — zdaje się potwierdzać, iż kobieta widoczna na obrazie to nie Lisa Gherardini, za jaką świat miał ją przez ostatnich kilkaset lat. Najnowsze odkrycia, których możemy być świadkami, wywracają wiele spraw do góry nogami i zmuszają do ponownych przemyśleń. Zmienia się bowiem wszystko co, w co ludzie wierzyli do tej pory.

Jakie tajemnice skrywa Mona Lisa?
Badacze od naprawdę wielu lat wnikliwie analizowali uśmiech Mona Lisy. Dziś, z pomocą specjalistycznego sprzętu, można poniekąd wniknąć w oczy tej niezwykle kobiety i odszukać w nich np. litery i liczby. Czy Leonardo naprawdę starał się coś zaszyfrować i liczył na to, że za jakiś czas świat zdoła odszukać stworzony przez niego kod? Być może. Pewne jest natomiast to, że w istocie pojawiają się nowe wiadomości w tej sprawie, które mają szansę rzucić na to całe zamieszanie nieco światła.
Ukryte symbole — czego nie widać na pierwszy rzut oka?
W prawej źrenicy Mona Lisy widoczne są dwie litery. Jest to L i V, co może jasno wzkawyać na inicjały autora, czyli Leonarda da Vinci. Z kolei w lewym oku da się dostrzec pewną symbolikę, które niestety są wyjątkowo trudne w procesie ich identyfikacji. Obraz ten ma już 500 lat, a więc jego wiek może zwiększać pewne trudności w kontekście prowadzonych nad nim badań.
Co jednak przemawia na tym, iż Mona Lisa może być faktycznie formą szyfru? Głównie to, że Leonardo da Vinci wielokrotnie na swoich pracach zawierał różnego rodzaju symbole, które miały być swoistym nośnikiem bardzo konkretnych komunikatów. Czym one były? któż to wie! Opcji jest wiele — od miłosnych wyznań po kwestie związane z polityką.
Niewykluczone, że za kilka lat badania pozwolą nam dowiedzieć się jeszcze więcej o tym enigmatycznym obrazie olejnym. Jednak zanim się to wydarzy, warto skupić na na walorach estetycznych i inspirować pięknem takim, jakim jest ono naprawdę. Ostateczną ocenę opisanego przeze mnie zjawiska, pozostawiam oczywiście Wam!