Napoleon przekraczający Przełęcz Świętego Bernarda — analiza obrazu
Napoleon to postać niezwykła. Był to człowiek, który na zawsze zapisał się w historii i bezsprzecznie zmienił losy świata. Z pewnością miał umysł genialny, zdatny do tworzenia niesamowitych strategii. Jednocześnie pozostawał bezwzględny i nierzadko okrutny. Posiadając polski paszport, ciężko mężczyznę tego lubić. Można czuć wobec niego respekt i szacunek, ale o sympatii nie ma mowy. Odłużmy jednak na bok te niesnaski i przejdźmy do głównego tematu, jaki pragnę zaprezentować w niniejszym artykule. Mam na myśli obraz olejny, zatytułowany „Napoleon przekraczający Przełęcz Świętego Bernarda”. To płótno skrywa w sobie opowieść jakich mało! Autor dzieła — Jacques-Louis David — przedstawia na nim Bonapartego niemalże jak półboga. Za wykonanie tej pracy malarz otrzymał niemałą zapłatę w wysokości 24 000 franków. Przygotowanie płótna trwało aż cztery miesiące.
Co ciekawe, Napoleon Bonaparte nie kwapił się, aby wystąpić w roli modela, będąc fizycznie obecnym obok artysty podczas jego działań. Jednak kiedy obraz olejny został ukończony, cesarz faktycznie zjawił się w pracowni i nie skrywał zadowolenia z efektów. Od razu praktycznie zlecił on malarzowi przygotowanie repliki i… to właśnie tutaj zaczyna się prawdziwie interesująca historia.

Napoleon po trzykroć!
Otóż — jak już wspominałem — obraz o tytule „Napoleon przekraczający Przełęcz Świętego Bernarda” powstał w dwóch egzemplarzach. Jednak to nie koniec tych perypetii. Obie prace, o których mowa powyżej namalowane zostały w 1881 roku. Potem światło dzienne ujrzały kolejne dwa płótna traktujące o tym samym wydarzeniu. Miało to miejsce w latach 1802 i 1803. To jednak wciąż nie jest koniec. Wszystkie cztery dzieła namalowano na zlecenie cesarza i innych osób. Potem Jacques-Louis David stworzył jeszcze jeden, piąty już obraz. Tym razem malunek był jego prezentem dla samego siebie, za jaki nigdy nie otrzymał on żadnego wynagrodzenia.
Wszystkie pięć wersji jest niemal identyczne, ale zdrowe oczy bez większego trudu zdołają dostrzec subtelne różnice pomiędzy nimi. Te niuanse to przede wszystkim ich rozmiary, zastosowana paleta barw i inne detale. Jedna z tych prac obecnie znajduje się we Wiedniu, w Muzeum Belwederu.
Napoleon przekraczający Przełęcz Świętego Bernarda
Patetyczny tytuł obrazu znacznie lepiej brzmi w języku francuskim — Bonaparte franchissant le Grand-Saint-Bernard. Na płótnie uwieczniony został Napoleon, Pierwszy Konsul Republiki Francuskiej. Oczywiście całość jest mocno wyidealizowana. Na płótnie widoczny jest obraz przekraczania Wielkiej Przełęczy św. Bernarda, czyli miejsca zlokalizowanego w Alpach. Wydarzenia te miały miejsce dokładnie 20 maja 1800 roku.
Słowem, to zapis faktycznej historii, jakiego dokonano przy pomocy pędzli i farb olejnych. Zawsze warto patrzeć przez różnego rodzaju dzieła przez ten właśnie pryzmat.

Okoliczności powstania dzieła
Dokładnie w sierpniu 1800 roku Karol IV Burbon — królujący wówczas w Hiszpanii — podjął próbę skontaktowania się się z niejakim markizem de Múzquiz, ówczesnym ambasadorem władcy we Francji. Polecił on mu zlecenie wykonania konnego portretu Bonapartego.
Plan był taki, aby ten obraz olejny zawisł w jednej z sal mieszczących się w Pałacu Królewskim zlokalizowanym w Madrycie. W tym właśnie miejscu ściany zdobiły przeróżne portrety władców Hiszpanii, którzy były — a jakże! — usadzeni właśnie w końskich siodłach. Pozostaje jednak pytanie to, dlaczego wizerunek francuskiego cesarza miał znaleźć się pomiędzy Hiszpanami?
Chodziło oczywiście o kwestie polityczne. Obraz Bonapartego został zamówiony w celu polepszenia stosunków dyplomatycznych między Francją — porewolucyjną zresztą — a Hiszpanią.
Co widzimy na płótnie?
Jacques-Louis David skupił się na ukazaniu Napoleona w końskim siodle. Zwierzę stoi na tylnych nogach, co miało podreślić majestat tej właśnie sytuacji. Zabieg ten miał ukazywać władzę cesarza, który choć był młodym przywódcą wojskowym, posiadał zdolność opracowywania niesamowicie dobrych i tym samym skutecznych strategii. Jeśli przyjrzymy się tej pracy, dostrzeżemy pewną inskrypcję umieszczoną na skałach znajdujących się za mężczyzną z pierwszego planu. Są to nazwiska wielkich i groźnych tego świata: Napoleona Bonapartego, Hannibala i Karola Wielkiego. Co łączy ze sobą tych wszystkich ludzi? Otóż to, że każdy z nich w swojej wojennej karierze przeprowadził swoje wioska przez Alpy.
Podobno Napoleon zwrócił się do Jacquesa-Louisa Davida z prośbą, aby ukazał go on jako postać spokojną, ujeżdżającą narowistego konia. Ciekawostką jest fakt, iż w rzeczywistości cesarz podróżował na… mule. Jest jeszcze kwestia ten, z jakiego powodu Bonaparte nie zdecydował się na osobiste pozowanie do obrazu. Otóż uznał on, że ważniejsze jest oddanie na płótnie jego charakteru, niż wyglądu.

Każdy obraz olejny to zupełnie inna historia. Gdyby nie te płótna, wielu z nas trudno byłoby sobie wyobrazić to, jak wyglądały dzieje tego świata. Warto to doceniać i choć odrobinę wysiłku włożyć w próbę zrozumienia przeszłości.